Zapraszamy na wydarzenia

Brak wydarzeń tego typu

Zobacz na mapie Doliny Baryczy, gdzie znajdują się aktywne sołectwa

Pokaż większą mapę

Najnowsze video
Zapisz się do Newslettera
Powrót weselnych tradycji.

2014-10-02

Na początek przytoczę może fachowy opis zwyczaju znaleziony na stronach wikipedii, a potem opiszę  jak wyglądała nasza – gogołowicka wersja smiley
Polterabend (Polter, Portelam, Pulter) – zwyczaj ślubny pochodzenia niemieckiego obejmujący tłuczenie szkła i porcelany. Praktykowany w Polsce głównie na Pomorzu (rejon Kociewia, Kaszub), Górnym Śląsku, Ziemi chełmińskiej oraz Poznańskim – zarówno na wsiach, jak i w dużych miastach.W przeddzień ślubu, czyli zazwyczaj w piątek wieczorem, przed domem panny młodej zbiera się – bez osobnych zaproszeń – rodzina, przyjaciele, znajomi, sąsiedzi oraz osoby niezaproszone na wesele (przeważnie są to osoby dorosłe) i tłuką porcelanę, stare talerze, kubki, umywalki, butelki oraz naczynia szklane lub fajansowe przed drzwiami wejściowymi, na progu lub na specjalnie przygotowanym w tym celu kamieniu. Panna młoda powinna posprzątać rozbite szkło, a pan młody częstuje przybyłych gości wódką. Do alkoholu podawane jest jedzenie, często rozstawia się tzw. szwedzki stół. Przyszłym młodym składane są życzenia, niekiedy grana jest muzyka, a spotkanie przeciąga się do późnych godzin nocnych. Panuje pogląd, że im większa ilość przybyłych gości, im więcej potłuczonego szkła, tym zapewnić ma to większe szczęście przyszłemu małżeństwu, a hałas ma za zadanie odpędzić złe duchy. Na polterabend nie przychodzą w praktyce goście weselni.
Na Górnym Śląsku zwyczaj ten przybiera czasami formę fałszywego ślubu (tzw. cygańskie wesele), gdzie przed dom panny młodej przychodzi korowód weselników wraz z fałszywą parą młodą i udawanym księdzem, a następnie wśród śmiechów i żartów przystępuje się do ceremonii ślubnej, składając przy tym życzenia prawdziwej młodej parze.
Wywodzi się z niemieckiego zwyczaju o tej samej nazwie (niem. polter – hałas i abend – wieczór).Zwyczaj ten przyszedł na Kaszuby z Niemiec. Jest znany też w Austrii, Danii i Szwajcarii. W Niemczech tłuczenie szkła nie jest  już praktykowane, wobec przesądu, że rozbite szkło przynosi pecha. Korzeni tej tradycji można szukać u pradawnych ludów, które tym zwyczajem odganiały złe duchy. Takie praktyki stosowali zarówno Germanie, jak i Słowianie.
A jeśli chodzi o zwyczaj organizowania Młodym bram weselnych sprawa ma się następująco:


Brama weselna (*źródło: http://obyczajeweselne.blogspot.com/ brama weselna)

Podobnie jak wiele tradycji weselnych w Polsce, obyczaj bram weselnych narodził się na wsi. Był to zwyczaj piękny i kolorowy. Okoliczni mieszkańcy radośnie zagadywali Państwa Młodych odgrywając scenki i oczekując zapłaty. Liczyła się inwencja i pomysłowość takich scen.
Można śmiało powiedzieć, że bramy weselne to jeden z najbardziej znanych obyczajów związanych z weselem. Na pewno każdy z Was widział kiedyś ludzi odgrywających tradycyjne scenki i zatrzymujących pojazd Młodych. W ostatnich latach zauważalny jest powrót do kolorowych i pomysłowych rozwiązań. Dowodem na to jest mnóstwo filmów na YouTube i galerii zdjęć w Internecie.

Oczywiście najprostszym sposobem na zorganizowanie bramy (znany jest z pewnością mieszkańcom miast) jest zatrzymanie pojazdu Pary Młodej z własnym alkoholem i kwiatami dla Panny. Wskazany jest także stolik oraz wstążka służąca do zatrzymania Młodych. Osoby odpowiedzialne za ustawienie bramy weselnej składają życzenia i ustalają ze świadkiem Pana Młodego wysokość okupu. Ta może być rozmaita, lecz najczęściej Młodzi wykupują się wódką (dla dorosłych) i cukierkami dla dzieci. Na koniec, według tradycji, świadek wypija zaoferowany mu kieliszek alkoholu.

Bramę ustawiają na ogół znajomi, chociaż spotkałem się z opinią że nie powinno to być najbliższe otoczenie Młodych. Najlepiej, aby byli to znajomi, którzy nie uczestniczą w weselu. Warto zapoznać się z nagraniami (odnośnik powyżej) aby mieć pewną wizję postawienia Bramy. Należy pamiętać, że zbyt intensywne negocjacje ze Świadkiem mogą być frustrujące. Nie wolno zatem do tego dopuścić, pamiętając o takich niuansach jak charakter Młodych i ich nastawienie do podobnych obyczajów.

Oczywiście docenia się najbardziej przemyślane ustawienie Bramy Weselnej. Dlatego też warto przygotować przebrania i zabawne scenariusze, aby uniknąć nudnego i wtórnego odegrania scenki negocjacji ze świadkiem. Można tych negocjacji nawet uniknąć, umiejętnie planując zabawę. W związku z tym gorąco zachęcam do zorganizowania tej tradycji z humorem i wyczuciem!*
To tyle jeśli chodzi o suche fakty , a teraz nasza wersja cheeky
Nasze kultywowanie nowej świeckiej tradycji (w większym groniewink) zaczęliśmy od Emilii i Marcina. Nasi Nowożeńcy oboje pochodzą z Gogołowic, tu się wychowali i poznali.
Po kilku telefonach ( grunt to dobra komunikacja ;-) ) spotkaliśmy się „ w dębach” w celu uformowania sąsiedzkiego korowodu. Stawili się Magda, Paweł, Kornelia, Klaudia, Andrzej, Renata, Łukasz, Agnieszka i Rafał. Czekaliśmy jeszcze na Iwonę  i Darka, ale że Iwona jeszcze kończyła sernik i pewnie by jej było niewygodnie biec na spotkanie – to pojechali samochodem. Kilka minut po 18-stej z dębów ruszyliśmy (pobrzękując niesionym szkłem) w stronę domu Pani Sołtys, ( bo to właśnie jej pierworodna córka wychodziła za mąż). Gdy już dotarliśmy na miejsce zaczęło się tłuczenie tego wszystkiego, co przynieśliśmy ze sobą. Butelki, talerze, kubki roztrzaskiwały się z hukiem na specjalnie przygotowanym miejscu pod baldachimem. Jak już wszystko potłukliśmy zostaliśmy zaproszeni do domu na „ małe co nieco”. Zdając sobie sprawę z tego, że przed Ewą i jej Rodziną ważny dzień nie siedzieliśmy zbyt długo ( jakieś 2 godzinki). W trakcie naszej biesiady okazało się, że nie jesteśmy jedynymi kultywującymi tradycję poltera. Oprócz nas jeszcze kilkanaście innych osób postanowiło „odpędzać złe duchy” od Młodych , więc ustąpiliśmy miejsca kolejnym tradycjonalistom.
Następnego dnia, żeby tradycji stało się zadość zorganizowaliśmy jeszcze bramę weselną. Było wesoło i kolorowo, a to za sprawą Andrzeja, który specjalnie na te okazję przywdział gustowną sukienkę w kwiaty, welon, blond perukę i trzymając w ręce żółte widły wystawił na środek drogi stolik przykryty obrusem, na którym stały kieliszki i szampan. Były tez kwiaty i życzenia dla Państwa Młodych, cukierki dla dzieci i woda ognista dla starszych.  Oczywiście po wypiciu toastu za pomyślność para Młoda musiała owe kieliszki zbić – rzucając je za siebie. Tak się złożyło, ze Młodzi na przyjęcie weselne jechali na salę do pobliskiego Szkaradowa, więc w drodze powrotnej z kościoła czekały ich kolejne bramy przygotowane przez innych mieszkańców Gogołowic. W sumie było ich chyba z 8 ! Takiego zatoru w Gogołowicach to chyba nigdy nie było. Sznur samochodów ciągnął się przez całą wieś.
Kolejną okazją do kultywowania tradycji weselnych był ślub Magdy i Krzysztofa, który odbył się tydzień później - 4 października. Tak jak w przypadku Emilii i Marcina również odwiedziliśmy w piątkowy wieczór dom Pani Młodej, żeby „odpędzać złe duchy”. Magda – rodowita gogołowiczanka – córka wieloletniego Sołtysa Tadeusza Nieczypora swojego męża Krzysztofa znalazła aż nad morzem. Młodzi przyjęli nas bardzo miło, ugościli wędlinami, bigosem, było też  leczo, ciasto, cukierki dla dzieci i duużoo toastów wznoszonych na cześć przyszłych Państwa Młodych. Nielada atrakcją dla dzieci było przebicie wielkiego balonu z setką małych baloników w środku.
Oczywiście na następny dzień tradycyjnie przygotowaliśmy bramę weselną z naszą(ym) dyżurną(ym) Concitą, z tą różnicą, że tym razem Concita nie był (a) odosobniona, jeśli chodzi o przebranie i miała towarzystwo w postaci arabskiego(ej) szejka (owej). Zabawa była przednia, jak zwykle były kwiaty, życzenia, tłuczone kieliszki,  mnóstwo uśmiechów i serdeczności.
Czekamy na następne wesela naszych gogołowiczan wink żeby móc kultywować tradycję polterów i bram weselnych.  Sprawimy, że na długo zapamiętają początek swojej wspólnej  Nowej Drogi Życia.