Zapraszamy na wydarzenia

Brak wydarzeń tego typu

Zobacz na mapie Doliny Baryczy, gdzie znajdują się aktywne sołectwa

Pokaż większą mapę

Najnowsze video
Zapisz się do Newslettera
Gwiazdka 2011

2011-12-22

Gwiazdka… wspominki z rodzinnych tradycji.

Święta Bożego Narodzenia czy Jule, zamykają Koło Roku. Te rodzinne święta, zapachem piernika i czerwonego barszczu z uszkami w pamięci zapisane, to czas radości z przeżycia jeszcze jednego roku i czas nadziei na następny, który może, choć wcale nie musi, okazać się lepszy, ciekawszy, spokojniejszy lub burzliwy, pełen kłopotów i doświadczeń hartujących ducha.

W moim rodzinnym domu, święta zawsze były spędzane u matriarchalnego seniora rodu, czyli mojej babci, a później, gdy jej zabrakło, u mojej mamy… Im dalej sięgam pamięcią, tym bardziej rodzinne te święta były, tak wiele rzeczy robiło się razem, wspólnie gotowało, robiło ozdoby i ubierało choinkę, ucierało ciasta w makutrze, nakrywało do stołu, wraz z przygotowaniem miejsca dla niespodziewanego gościa i siankiem pod obrusem. Pamiętam jak mama mojego taty robiła jeżyki z bibuły i kolorowych złotek i pakowała po dwanaście w pudła do sprzedaży w Cepelii. A na naszych choinkach, aż się od nich roiło. Do dziś, tylko u mojego taty zachowały się dwa pudła – jego mama nauczyła go tej sztuki – te ostałe się, to jego własnoręczna robota. Babcia Marysia, mama mojej mamy, dbała za to o stajenkę pod choinką i małego Jezuska w żłobie. Jako dzieci, ustawialiśmy tę szopkę z należytą pieczołowitością i troską o lalki i figurki z porcelany: Maryi, Józefa, Dzieciątka, Trzech Króli, pasterzy, osiołków i owieczek… Zawsze najbardziej podobał mi się ten egzotyczny ciemnoskóry król w turbanie…

Prezenty były różne, ale te od dzieci, to przeważnie rękodzieła, które do dziś tkwią w pamięci, jak kolorowe szaliki i kamizelki robione na drutach ze sprutych swetrów. Do dziś pamiętam te skarpety dla taty, z szarej owczej wełny, na których zrobienie porwałam się gdzieś w ósmej klasie:) A mój pierwszy szalik dla babci, jaki wykonałam w trzeciej klasie, pobił chyba rekordy nierówności, bo nie bardzo jeszcze wiedziałam, jak wyrównywać brzegi… Zanim jednak można było ruszyć ofensywą po prezenty, wspólnie kolędowaliśmy. Babcia miała piękny głos, mama jeszcze piękniejszy sopran, a mój tata, niczego sobie baryton. Ja zazwyczaj siadałam do pianina, jako że szkoła muzyczna i godziny spędzone przy klawiaturze, zobowiązywały… Mój brat i siostra oczywiście po paru piosnkach cichcem rozwiązywali sznurki w pobliżu Panny Iglastej, co było oczywistym sygnałem, że należy kolędowanie czym prędzej zakończyć…

Zawsze też zastanawiałam się, dlaczego barszcz wigilijny mojej mamy był bardziej smaczny od babcinego, a babciny sernik tak fantastycznie lepszy od maminego. Po latach, dowiedziałam się prawdy, straszliwej zresztą… Babcia przestrzegała jarskiej Wilii, a do sernika dawała dwa ugotowane i utłuczone ziemniaki, mama natomiast barszczyk, w tajemnicy przed wszystkimi, gotowała na wołowince, sernik zaś miast ziemniaczków miał dwie łyżki mąki ziemniaczanej :)

Z tradycji wigilijnych, które wspominam najmilej, kultywowanych zarówno przez babcię jak i mamę, jest siadanie do stołu wraz z pierwszą gwiazdką oraz wróżba na następny rok. W pierwszej partii pierogów ukrywały mały grosik, a kto na niego natrafił, miał zapewniony dobrobyt i przypływ bogactw różnorakich, aż do następnej Wigilii.

Z łakoci, najsmaczniej zapamiętałam kutię. Babunia ze Lwowa, to i kutia być musiała. Za czasów kartkowych, miast miodu, babcia rozrabiała syrop cukrowy, by z makiem i pszenicą wymieszać. W latach tłustych zaś, miodem zagęszczano tę ambrozję wraz z różnorakimi bakaliami. Orzechy też dziatwa łupała do słoików. Na ogródku rósł potężny orzech, z którego mieliśmy worki tego surowca. Walka była tylko o dziadka do orzechów, wszyscy bowiem chcieli łupać, a nie wyłuskiwać. Może dlatego w moim domu mamy trzy dziadki do orzechów i żeliwną kaczkę łupaczkę.

Zrobienie kutii, to obecnie moja specjalność. Przejęta  bez specjalnego narzekania, choć mak trzy razy kręcić przez maszynkę trzeba, gdyż tradycjonalistką jestem i puszki z preparowanym makiem naszpikowanym konserwantami nie użyję i basta! Teraz to razem ze Skrzatem ulepszamy rodzinną recepturę – ostatnim razem dodaliśmy suszone morele i żurawinę. Dawniej, kutią rzucało się o sufit - jak się przykleiła, to rok był obfity, bo gospodyni miodu nie żałowała, ale jak szybko odpadła, oj to bida była… wiecie jak to jest, gdy się skąpi jak Dickensowski Scrooge.

Jedne ze świąt utkwiły mi w pamięci w sposób szczególny. Te osiem lat temu… Mój synek urodził się 13 grudnia, więc w Wigilię miał 10 dni… spędziliśmy ją sami, przy drzewku przybranym suszonymi pomarańczami i cukierkami. Nie miałam nawet siły gotować, karmienie dziecka zajmowało mi praktycznie 24 godziny na dobę. Za to towarzyszyło mi najpiękniejsze uczucie świata – JUŻ NIGDY NIE BĘDĘ SAMA!  Przyjaciele z sąsiedniego mieszkania przynieśli górę greckich ciastek pudrowych z migdałami, więc było słodko… Nastrój spokoju i nostalgii zapewniła muzyka Celtic Christmas . Do dziś mam do niej słabość.

 Za to Christmas Day spędziliśmy u mojej przyjaciółki, która była ze mną w czasie narodzin Ziemka i odcinała mu pępowinę. Tam pod Drzewkiem płakałam, bo okazało się, że największe worki z prezentami, zgromadzone pod jej choinką, to dary od innych matek dla mnie i mojego dziecka – ciuszki i gadżety niezbędne dla świeżo upieczonej mamy, nie mającej pojęcia o tym co ją czeka… Był jeden haczyk… Gdy mój syn wyrośnie z tych darów, mają być one przekazane następnej potrzebującej i jej maleństwu… True Christmas Spirit – Prawdziwy Duch Miłości, tej ludzkiej, tej przyjacielskiej, tej kobiecej… Moje pierwsze święta, Matki z Dzieckiem, okazały się być tak po prostu niezwykłe i pełne troski innych ludzi, choć z dala od rodziny. Jestem za to bardzo wdzięczna wszystkim, którzy podzielili się sobą, nie zapominając o tym, co najważniejsze - o ludziach w potrzebie emocjonalnego ciepła.

 

W moim magicznym domu

Panna Zielona stoi

złotymi szyszkami błyska

jabłuszek czerwienią lśni

 

korzenne pierniczki ją zdobią

janioły na nitkach dyndają

słoneczka pomarańczy skrzą

monety bogactwem darzą

 

pod szatą zdobniście piękną

prezentów dywan się ściele

Elf w kołysce cichutko

pochrapuje świąteczną kolędą

 

Fantazja

Niespodzianka

Zadowolenie

 

Panna Iglasta to wie -

w moim magicznym domu

czas płynie szczęśliwie jak sen

Katarzyna Gergiou